Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przepisy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przepisy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 grudnia 2015

zawijasy z kurczaka z suszonymi pomidorami.


Na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia miałam zaplanować obiad. Mając wciąż w pamięci mój nieudany cukierniczy wypiek z ciasta francuskiego - postanowiłam nie ryzykować niczym wymyślnym ani trudnym i postawić na to, co najbardziej lubię JA! 

Roladki z suszonymi pomidorami okazały się trafione w dychę! 

Trzy piersi pokroiłam na cieńsze plastry i zamarynowałam przez całą noc w przyprawie do kurczaka. 



Na każdy plaster położyłam jednego pomidora i spięłam całość wykałaczkami, żeby lepiej się trzymało. 



Do roladek podałam makaron z mieszanka chińską, którą uwielbiam! ♥


Wszystko podsmażyłam na patelni, dodając pieprz, sól i bazylię. Na koniec wrzuciłam pokrojoną w kostkę fetę, która nadała całości fajny słony posmak. 




Zawijasy piekłam w temperaturze 200 stopni C przez 18 minut. 

sobota, 19 grudnia 2015

ślimaczki z ciasta francuskiego a'la pizza.


Składniki na 6 ślimaczków:

jeden rulon ciasta francuskiego
spore pęto kiełbasy, takiej, jaką chcecie i lubicie
kilka suszonych pomidorów
łyżka oleju
dwie garści pestek z dyni
koncentrat pomidorowy
pieprz
oregano
jajko


Przygotowanie:

Kiełbasę kroimy w niewielką kostkę i mieszamy z drobno posiekanymi suszonymi pomidorami. Wrzucamy pestki dyni i mieszamy z dwoma łyżkami koncentratu pomidorowego i olejem. 


Rozwijamy ciasto i smarujemy je resztką koncentratu, obficie posypujemy pieprzem i oregano. 



Wykładamy farsz na środek ciasta, tak żeby boki pozostawały 'suche'. W przeciwnym razie podczas rolowania wszystko wyleci bokami. 

Ciasto zwijamy ciasno w rulon i kroimy na kawałki ok. 2-3 cm. Kładziemy na blachę w poziomie i smarujemy rozkłóconym jajkiem. 

Pieczemy w 200 stopniach C, 20 minut. 





piątek, 18 grudnia 2015

dobry przepis na serowe croissanty, kiepskie wykonanie - nie naśladować!:)

Zapamiętajcie sobie jedno:
nie wszyscy muszą umieć piec. Naprawdę nie wszyscy... :)

Pod ostatnim postem rozbawił mnie pewien komentarz o tym, że pokażę jak robić ciasto francuskie od podstaw. Jak już przestałam się śmiać - co nie jest przytykiem do autora, piszę to z czystą sympatią - to doszłam do wniosku, że gdybym miała wykonać ciasto francuskie sama w domu, to równie dobrze mogłabym planować wyprawę wpław przez Bałtyk do Skandynawii. 

A biorąc pod uwagę moją głupotę i brak rozsądku w kwestii, którą zaraz opisze, to nawet nie byłby Bałtyk... tylko cały ocean:p 

Tak czy inaczej, pomysł był dobry! Przepis był dobry! I rogaliki smakują też dobrze!

Problem jest w wyglądzie... 


... już przestaliście się turlać ze śmiechu? :D Okey, już tłumaczę co się z nimi stało: po pierwsze rozwinęły się, po drugie spłaszczyły się, po trzecie nadzienie z nich częściowo wypłynęło.

A dlaczego? 

Z porcji, jaką miałam ideałem byłoby wyprodukowanie czterech rogalików.
Ja postanowiłam zrobić szesnaście...^^ to musiało się tak skończyć i każdy, kto miał już do czynienia z ciastem francuskim na pewno by to przewidział. Na przyszłość będę wiedziała i ja:)

Nie zmienia to jednak faktu, że podzielę się z Wami moim przepisem na słodkie nadzienie, które można również wyjadać bez towarzystwa ciasta, bo jest pyszne♥, a potencjalnym chętnym do zrobienia rogalików przypomnę tylko, żeby zrobić cztery croissanty albo spróbować zwinąć ciasto w ciasny rulon i stworzyć ślimaczki. 

Składniki:

pół kostki twarogu
kilka kostek czekolady mlecznej
opakowanie cukru waniliowego
jajko
mały jogurt naturalny/śmietana



Pamiętacie pierwszą zasadę wypieków z czekoladą?
Otwieramy...


... i kosztujemy, czy nie jest zepsuta:p 


... można upewnić się dwukrotnie:)!
Jak już się upewnimy, szatkujemy kilka kostek, ewentualnie ścieramy ją na tarce. 


Ser z cukrem i niewielką ilością śmietany lub jogurtu, czyli mój przysmak z dzieciństwa. Uwielbiałam! Mistrzem w robieniu takiej 'paciai' był i jest mój Tata. 



Całe szczęście, że coś mnie tknęło i na blachę wyłożyłam trzy warstwy papieru do pieczenia...


... bo biorąc po uwagę fakt, że nadzienie wypłynęło z moich pseudo-rogalików, gdyby nie takie zabezpieczenie, blachę musiałabym mocno skrobać z tego nadzienia. 

Ciasto francuskie oczywiście kupiłam:) I nie wstydzę się tego! Bo nie umiem piec, ani gotować na tyle, żeby robić wszystko sama i nie mam potrzeby się tego nauczyć, mam inne zalety:) 

Jeden rulon ciasta to - jak wspomniałam - cztery rogale z nadzieniem serowym. Ewentualnie około 6 grubszych ślimaczków. 

Wierzch rogalików smarujemy rozkłóconym jajkiem i posypujemy cukrem. 

Pieczemy 20 minut w 200 stopniach C. 

*

To był bad news
Good news jest taki, że zrobiłam również ciasto francuskie w wersji wytrawnej, chociaż po wyjęciu słodkiej wersji zapragnęłam usiąść i zapłakać, to jednak zmobilizowałam się i stwierdziłam, że naprawdę niewiele mam do stracenia i gorzej nie będzie... 

Zatem na udany wypiek zapraszam jutro! 

*

Dziękuję Wam za odwiedziny i ściskam każdego z osobna! :)

sobota, 12 grudnia 2015

słodki piernik na chorobę.

Odzwyczaiłam się od chorowania... ostatni raz kiedy zachorowałam był maj 2010 roku, zaraz po przeklętym kwietniu 2010 roku, który był jednym z najgorszych miesięcy w moim życiu i bynajmniej nie chodzi mi o katastrofę lotniczą. 

Tak więc kiedy zorientowałam się, że nic nie trwa wiecznie i nie da się nie chorować przez całe życie, kiedy już zaakceptowałam fakt, że gorączka, katar i ból zatok nie przejdą w ciągu dwu godzin tylko dlatego, że nie życzę sobie ich obecności, kiedy wreszcie uzmysłowiłam sobie po raz enty, że nie doceniamy swojego zdrowia i że nawet prozaiczny ból głowy, katar i chrypka powodują, że mamy wszystkiego dość... pojawił się w moim domu Słodki Posłaniec ze Słodką Przesyłką na pocieszenie w mojej niedoli. 



Jak ja się stęskniłam za smakiem piernika! ♥
Niezawodny przysmak z niezawodnego przepisu, po który odsyłam Was TUTAJ, do przepisu na piernik mojej cioci Lili.


... ogrzewając się termoforem i zużywając chusteczki...


... popijam bananowy nektar...


... bo na puszeczkę coli się nie odważę, moje gardło za głośno krzyczy 'nie'. 


Nie zapominam również o bananach w innej postaci!


Z nudów skubię rodzynki.



I czekam na moment, kiedy zjedzenie czekolady nie spowoduje ataku uciążliwej chrypki... 


Świetnie sprawdza się pomadka Bebe, o której pisałam już jakiś czas temu. Spierzchnięte usta i podrażnione płatki nosa całkiem się z nią dogadują. 


No to po kawałku, kto chętny? 
Robię kawę, znikam pod trzema plecionymi swetrami i ZDROWIEJĘ. 

niedziela, 6 grudnia 2015

pomidorowy kurczak z czerwoną cebulą i kukurydzą.



Składniki:

2 piersi kurczaka
1 duża czerwona cebula
1 puszka kukurydzy
przyprawy: sól, pieprz, czosnek, papryczka
olej do smażenia
suszone pomidory

Przygotowanie:

Banalne!
Nie przeczytacie na moim blogu trudnych przepisów, ponieważ nie jestem i nie mam ambicji stać się dobrą kucharką z oryginalnymi pomysłami :) Lubię jeść prosto.

Pierś kurczaka kroimy w kostkę i marynujemy w dowolnej mieszance przypraw, ale w zasadzie nie jest to konieczne. Ja marynowałam swoje w przyprawie do gyrosa przez całą noc.


Cebulę kroimy w kostkę, albo też w kształt kostkę przypominający, jak na zdjęciu :)

Kurczaka z cebulą wyrzucamy na patelnię i smażymy pod przykryciem kilka minut. Po kilku minutach mieszamy, zmniejszamy ogień i pod przykryciem dusimy ok. 5-6 minut.


Przyprawiamy - w zasadzie wedle uznania, co kto lubi - ale standard to pieprz, sól i czosnek. Ja dorzuciłam jeszcze płatki papryczki. Pasowałaby tu również bazylia lub oregano.


Zdejmujemy pokrywkę z patelni i odparowujemy to, co 'wytrąciło się' z kurczaka i cebuli. Po czym dodajemy mały słoiczek koncentratu pomidorowego (dowolna pasta pomidorowa albo zwyczajnie - świeże pokrojone pomidory - także pasują).

Mieszamy.

Na sam koniec na patelni ląduje...


Podałam z makaronem, moim ulubionym penne.
Obiad został zjedzony natychmiast, nie było czasu na zdjęcia:)

Smacznej i słonecznej niedzieli!
:-)




sobota, 5 grudnia 2015

babeczki waniliowo-bananowe nadziane czekoladą.





Nie wiedziałam jakie muffiny powinnam zrobić na małe Mikołajkowe party. A że nie jestem mistrzem cukiernictwa wiedziałam tylko, że:

- ma być prosto
- i ma być czekolada
- i ma być banan. 

Poszperałam, wyszukałam podstawowy przepis na babeczki i przeżegnawszy się^^ zaczęłam się bawić!:)

Składniki: 

tabliczka mlecznej czekolady
2 szklanki mąki
pół szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
saszetka cukru waniliowego
jajko
pół szklanki oleju
szklanka mleka

Na samym początku trzeba otworzyć czekoladę. 


I skosztować, czy przypadkiem nie jest zepsuta:p 

Później możemy zaczynać! :)

Suche składniki w jednej misce, mokre w drugiej - to najlepszy ze znanych mi sposobów, w sam raz dla łopatologicznie w kuchni myślących - jak ja :)




Mokre składniki, czyli jajko, olej i mleko łączymy z suchymi, a na koniec dodajemy pokrojonego w kostkę banana. Masa powinna być gęsta, ale raczej nie 'łychostajna'.


Foremki do babeczek wypełniamy do połowy, umieszczamy kostkę czekolady i dopełniamy masą. 




Ponieważ zostało mi trochę czekolady, poszatkowałam ją na wiórki, żeby posypać nią wierzch polukrowanych babeczek. 


Tak, tak, tak. 
Wiem, że lukier można zrobić samemu i w ogóle, ale wolałam nie ryzykować eksperymentów, zresztą nie mam fobii kupowania gotowych produktów, a życie mam jedno - mam prawo spróbować wielu rzeczy:)




Muffinki pieczemy 25 minut w temperaturze 180 stopni C. 


:)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...