Dawno, dawno temu, kiedy moja przygoda z samodzielnym gotowaniem stawiała pierwsze kroki, przeglądałam namiętnie wszystkie przepisy (co robię i teraz rzecz jasna, ale teraz mnie już tak wiele w nich nie dziwi:p), trafiłam na przepis pt. "Wołowina po burgundzku". Zabrzmiało to tak wykwitnie, tak wytwornie, że kiedy pozbierałam szczękę z podłogi i spojrzałam na zdjęcie, wiedziałam już, że jeśli miałabym kogoś zachwycić kunsztem kulinarnym - którego nie posiadałam wtedy, nie posiadam teraz, ale mam nadzieję posiąść w przyszłości - to zrobiłabym właśnie Boeuf bourguignon.
Dobrze jednak wiedziałam, że nie zrobię jej ot tak! Po pierwsze nie miałam wtedy dostępu do piekarnika (czyt, bałam się go uruchomić), a po drugie nie miałam wiele styczności z mięsem wołowym (czyt. wolę kurczaka).
Podumałam, poczytałam i wyszło to (składniki dla jednej osoby):
pierś kurczaka, 2 średnie marchewki, pół cebuli, kilkanaście pieczarek, 1/2 pora, 1/3 szklanki bulionu warzywnego, łyżka mąki do zagęszczenia, łyżka koncetratu pomidorowego lub przecier pomidorowy z puszki, kieliszek czerwonego wytrawnego albo półsłodkiego wina / makaron absolutnie dowolny / przyprawy: pieprz, 1 łyżeczka czosnku, po 2 łyżeczki tymianku i oregano
Mięso pokrojone w kostkę podsmażamy razem z cebulą i pieczarkami, dorzucamy pokrojoną w talarki marchewkę i pora. Kiedy cebula zacznie się palić (uwielbiam ten moment! czyt. zacznie być bardziej brązowo-czarna niż złocisto-brązowa:p) zalewamy całe towarzystwo bulionem i przecierem. Dusimy chwilkę, aż zacznie pięknie bulgotać. Dorzucamy ugotowany wcześniej al'dente makaron, mieszamy. Przyprawiamy. Pod sam koniec zagęszczamy mąką - o ile w ogóle jest to konieczne, czasami zdarza mi się tego nie robić. Dolewamy wino, dusimy kilka minut. Natka pietruszki jest oczywiście moim kulinarnym must have.
Lojalnie uprzedzam, na zdjęciach nie spotkamy ani pora, ani pieczarek. Nie miałam ich wtedy w domu, a zachciało mi się takiego obiadu:) Kiedyś zrobię wersję full i wstawię zdjęcia ponownie.
Jestem dumna, że - pomimo tego, że robiłam to już kilkanaście(dziesiąt) razy, za każdym z nich smak jest taki sam. Wygrałam tym 'przepisem' chyba ze dwa konkursy:), ale to tyle z chwalenia się, mam nadzieję, że kiedyś zrobię prawdziwą wolowinę po burgundzku, ale już teraz wiem, że z pewnością to będzie mój kulinarny hicior!
A te ślady z balkonu...? To na pewno było jakieś UFO :p
przepis podsunę mamie-wygląda zacnie :)
OdpowiedzUsuńzapowiada się obiecująco :) pozdrawiam serdecznie :* i zapraszam po inspiracje do mnie:
OdpowiedzUsuńbibelotyiszpargaly.blogspot.com
gotowanie to prawdziwa przyjemność! :) szczególnie jeśli później można się zajadać takimi pysznościami :)
OdpowiedzUsuńChyba kurczaka wolisz bardziej od ryby co ? :)
OdpowiedzUsuńTo zależy w jaką fazę wpadnę, ryb trochę się boję tzn. nie mam za dużego doświadczenia w ich robieniu, o ile można powiedzieć, że w czymkolwiek mam doświadczenie;)
UsuńJak dla mnie super danie, na pewno skorzystam z przepisu, kto wie, może już w weekend?:)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, żeby zamienić wołowinę na kurczaka :)
bardzo lubię Twoje obiadowe posty :) ostatnio zaczyna mi brakować pomysłów na obiad, bo większość już wykorzystałam a że lubię eksperymentować to zapiszę sobie przepis :)
OdpowiedzUsuńjak zrobisz wersję full to ostrzegam, że wpraszam się na obiad :D (ale może być z kurczakiem:P)
moje smaki, więc przepis zapisuję
OdpowiedzUsuńheh też w sumie wolę kurczaka ;)
Wygląda naprawdę pięknie ;)
OdpowiedzUsuńZawsze wymyślisz coś pyszne z kurczaki w roli głównej :) Hm, może jutro zrobię coś takiego na obiad...
OdpowiedzUsuńe tam . . . na święta planuję mazurka na kruchym maślanym spodzie z kajmakiem xD niezdrowe i rozpustne :D
OdpowiedzUsuńgdy tylko zobaczyłam marchew, od razu wiem, że na pewno jest pyszne :):)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebe :)
Smakowicie! Porywam wszystko co makaronowe ♥
OdpowiedzUsuńw takiem razie nastepnym razem sie wpraszam ;)
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko opisujesz ;) Obiad zdecydowanie w moich smakach (pomijając wino), przepysznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo smacznie :)
OdpowiedzUsuńO jeden z moich ulubionych makaronów :D
OdpowiedzUsuńfajne! z chęcią sobie wyczaruję na jutrzejszy obiadek takową wegetariańską wersje :3
OdpowiedzUsuńOooo jej . zazdroszczę. dla mnie gotowanie to czarna magia, a mój talent ogranicza się do zrobienia herbaty ;)
OdpowiedzUsuńobserwujemy?
fuckingeveryday.blogspot.com/
u mnie też dziś kurczaczek ;) ale u ciebie to na prawdę pysznie podany , pycha !
OdpowiedzUsuńoj lubię takie, lubię
OdpowiedzUsuńKochana miseczkę kupiłam we Flo. Twoje jedzonko wygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuńJuż na zdjęciach widać Twój talent kulinarny, więc w smaku musi być obłędne :)
OdpowiedzUsuńmi to danie najbardziej pasuje do kaszy, gryczanej właśnie, bo wyraźna.
OdpowiedzUsuńa na zdjęciu prezentuje się bardzo apetycznie :) moja bratowa właśnie robiła oryginalną wersję Julii Child, wszyscy się nad nią rozpływali
jakie pyszności:)mhyyyyy uwielbiam makarony
OdpowiedzUsuńJak dla mnie kurczak w każdej wersji jest dobry :)
OdpowiedzUsuńkurczak + makaron = duet idealny :)
OdpowiedzUsuńpycha :D
OdpowiedzUsuńNo to w końcu się doczekaliśmy na Twoje popisowe danie! :) i powiem szczerze, że jak na to patrzę to mam chęć spróbować! :)
OdpowiedzUsuńna wołowinę raczej nie, ale na tego kurczaka to bym się skusiła ;D
OdpowiedzUsuńco do dentysty też tak myślałam, dopóki nie zmieniłam dentystki - pani, na dentystę - pana ;)
aha :D to okej :))
OdpowiedzUsuńnie jadłam jeszcze makaronu z dodatkiem wina, jestem ciekawa smaku :)
OdpowiedzUsuń