Stojąc przed wysoką, długą i szeroką półką ze słodyczami w hipermarkecie - tak naprawdę - przyjemność może mi sprawić niewiele smakołyków...
Oprócz wszelkiej maści czekolad, byle nie nadziewanych!, autentyczną radochę sprawia mi Rafaello i widoczne powyżej czekoladki Merci, z których faworytem jest...
... ta kawowa♥ a orzechowe i marcepanowe natychmiast lądują poza pudełkiem!
Niekłamanym faworytem wśród wafelków jest tylko i wyłącznie Prince Polo.
Żaden inny andrut ani baton nie wchodzą w rachubę. No i wciąż pamiętam jedną z moich ulubionych reklam Prince Polo sprzed kilku lat...
... dzięki czemu byłam jedną z niewielu osób, które na widok Marka Dobrzańskiego mówiły: hej... skądś go znam...
dwa litry mleka pół litra śmietany sześć jaj 250g miękkiego masła 2/3 szklanki cukru pudru 2 cukry wanilinowe
rodzynki
suszone morele
Przygotowanie:
Zagotować mleko. Roztrzepać jajka ze śmietaną i wlać do wrzącego mleka. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć gaz i gotować, aż oddzielą się grudki i wszystko się zważy. Odstawić do ostygnięcia. Durszlak (duży!) wyłożyć gazą. Cały płyn przecedzić przez sito. Mocno odcisnąć pozostałość serwatki, a ser pozostawić na durszlaku kilka godzin. Utrzeć masło z cukrem i cukrem wanilinowym na puszystą masę. Stopniowo do masła dodawać twaróg, ciągle ucierając do momentu uzyskania gładkiej masy. Dodać bakalie i wmieszać je w masę. Przełożyć do naczynia wyłożonego gazą. Ugnieść całość w naczyniu i porządnie zawinąć całość w gazę. Odstawić w chłodne miejsce na noc.
Sałatka jarzynowa. Dziś chyba w większości polskich domów. Tradycja, która mnie śmieszy i której nie do końca rozumiem, ale doskonale pamiętam od lat, od wczesnych lat dzieciństwa. Zawsze gdzieś pomiędzy domowym pasztetem, domową bułką i sosem tatarskim.
W tym roku wyjątkowo bez takiego towarzystwa. Ale i tak w doborowym gronie!:)
Po raz pierwszy od nie-pamiętam-kiedy, w koszyczku wylądowała sklepowa babeczka.
Gdybym była entuzjastką wiosny, mogłabym się zachwycić zieleniającymi się (chyba nie ma takiego słowa...) drzewami w lesie, które widzę po przebudzeniu. Ale ponieważ wiosna jest dla mnie totalnie naturalną koleją rzeczy - nie będę się nad tym rozwodzić:)
Napiszę za to, że ostatnio dostaję rzodkiewkowego zrywu.
... do tego stopnia, że ze spotkania wielkanocnego w pracy wyjadałam głównie jadalne ozdoby, jakie odnajdywałam na kolejnych talerzach, aż w końcu pochłonęłam wszystkie dostępne rzodkiewki.
Ale i winogronami nie pogardzę, nieustannie kojarzycymi mi się z dzieciństwem i opowiadaniami dzieci o tym, jak zjeść grono bez pestek, gdzie je wypluć i dlaczego ta skórka jest taka twarda.
*
A jednak coś wpadło w ucho. Gatunek odległy mi o lata świetlne:)
*
Udanego czwartku! Uczącym się przyjemnie spędzonego pierwszego dnia ferii wielkanocnych, studentom wagarów życzę, święta idą - pofolgujcie sobie i przełóżcie obowiązki na jak zwykle 'na PO świętach':) a pracującym... prawie weekend, czwartek=mały piątek.
Nie było i nie będzie urodzinowej notki. Bo ćwierćwiecze stuknęło mi wczoraj, a dzisiaj to już jeden dzień dalej. I gdzieś pomiędzy jajeczkiem w pracy, potrzebą kupienia bananów, uwielbieniem dla Darczyńców urodzinowych prezentów, kaloszami, parasolką w kratkę, nieustającym sprawdzaniem czy nie zgubiłam przepustki, zamawianiem marchewkowych babeczek na święta, ogarnięciem w zbyt wielu zapiskach w kalendarzu...
... a na dodatek żadna piosenka ostatnio nie wskoczyła mi do ucha.
Jeśli lubicie gołąbki, te - nieco oszukane - powinny Wam naprawdę posmakować. Ja niestety utraciłam sympatię do tej potrawy już za czasów dzieciństwa...
500 g mielonego mięsa 2 woreczki ryżu 3/4 szklanki manny
pół kg kapusty pekińskiej 2 jajka cebula czosnek przyprawy
Przygotowanie:
Gotujemy ryż. Krócej niż podano w przepisie na opakowaniu, po czym odstawiamy do wystygnięcia. Kapustę pekińską kroimy, solimy i odstawiamy na kilkanaście minut. Do surowego mięsa dodajemy kapustę, ryż, jajka, kaszę mannę, przyprawy, drobno posiekaną cebulę i czosnek. Mieszamy do połączenia składników, formujemy gołąbki, obsmażamy na oleju z obu stron na złoty kolor.
Możemy podać z tradycyjnym sosem do tradycyjnych gołąbków:)
I znów pozwolę sobie zareklamować pewną cukiernię, pewną piekarnię... którą bywalcy Kazimierza Dolnego doskonale znają!:) Lubicie kazimierskie koguty? Przyznam szczerze, że nie jestem jakąś ich wielką entuzjastką, chociaż nie odmawiam ich sobie będąc w Kazimierzu:) Jednak u Sarzyńskiego dostaniemy nie tylko to, co turyści lubią najbardziej... dostaniemy wiele pyszności, a jednym z nich są marchewkowe babeczki. Nie za słodkie, idealnie marchewkowe! Z lekką nutką lukru na wierzchu. A ponieważ od kilku miesięcy salonik cukierniczo-piekarniczy zagościł w Lublinie - i o na mojej trasie praca-dom! - żal czasami nie skorzystać z ich uroku, prawda?:)
A Wy macie jakieś swoje ulubione i sprawdzone cukiernie i piekarnie?:)
Bo ja jestem wyznawcą zasady, że nie wszystko co domowe, jest lepsze. Jest kilka smakołyków nie do odtworzenia w domu i odwrotnie. I to jest chyba fajne, że można korzystać z wielu źródeł słodkich przyjemności...
*
A w ramach wytrawnych przyjemności w tym tygodniu pokażę Wam przepis na gołąbki bez zawijania. Ale nie te z reklamy.... :)
Jeśli wpadną na ten wpis mieszkańcy Lublina, wahający się nad zamówieniem pizzy z Plackarni Nirvana - nie wahajcie się:)
*
Od pół roku miałam ten sam brelok do kluczy. Duże okrągłe kółko z pływającym w środku brokatem i serduszkami (taaaak, wieeeeem, kicz! ale lubię:) ), dwa tygodnie temu zorientowałam się, że w środku nie ma już.... wody.
Zagadka pozostanie nierozwiązana chyba już na zawsze, gdzie podziała się woda, skoro nie wylała mi się w torebce a koreczek w żaden sposób się nie odetkał?
Cóż, kupiłam zatem nowego różowego kiczowatego futrzastego stwora^:))
Oglądałam kiedyś program o kawie. Dowiedziałam się z niego, że im bardziej zmielona kawa, tym gorsza. A najgorsze są właśnie takie sypkie. Od wielu lat moim hitem jest zielony Kronung, pewnego razu kupiłam paczkę kawy razem z próbką własnie tej. O dziwo! bo złotej Jacobs nie mogę przełknąć, w tej się absolutnie zakochałam.
A popołudniami wygrzewam się na balkonie w słońcu sprawdzając punktualność pociągów.