wtorek, 31 grudnia 2013

vol. 337^ sernikomakowiec mojej babci+życzenia.


Składniki:
(masa serowa)
60 dag sera
6 żółtek
6 białek
20 dag cukru pudru
½ kostki margaryny
opakowanie waniliowego budyniu 
aromat pomarańczowy

(masa makowa)
 25 dag maku
4 żółtka
4 białka
20 dag pudru
4 łyżki mąki
½ łyżki proszku do pieczenia
aromat migdałowy

Przygotowanie:

(masa serowa)
Utrzeć żółtka z cukrem do białości. 
Ubić białka i wstawić je do lodówki. 
Utrzeć margarynę razem z serem, następnie dodawać po łyżce masy żółtkowej. Na koniec wsypać budyń, wmieszać delikatnie ubite białko oraz aromat. 
(masa makowa)
Ubić białka.
Żółtka utrzeć z cukrem do białości. 
Delikatnie wmieszać mak, po czym dodać ubite białko, aromat i mąkę. 

Układać partiami na papierze do pieczenia w blasze. W dowolnej konfiguracji, byle na zmianę, żeby zrobić łaty. Piec początkowo w 160 st. C, pod koniec zwiększyć temperaturę do 180 st. C. Piec około 70 minut. 

Nie, nie będę Was pytać o postanowienia. Dlatego, że uważam, że jeśli chcecie coś zrobić, chcecie zacząć coś robić, chcecie przestać coś robić... po prostu to zróbcie. Nowy Rok niewiele Wam w tym pomoże, jeśli zwyczajnie po ludzku nie będzie chcieli tego dokonać:) 

Nie będę również pisać tutaj żadnych podsumowań, ponieważ blog nie wydaje mi się odpowiednim ku temu miejscem. 

Od tego mój swój prywatny tajemny pamiętnik-dziennik-whatever. 


Było - minęło. 
Zastanawiam się co z nim zrobić. Z tym moim nieodłącznym terminarzem spotkań, godzin, zajęć, pracy.. I wiecie co? Chyba go spalę. Wyrzucenie go tak po prostu nie wchodzi w rachubę... a spalenie jest takie... mistyczne!:)






poniedziałek, 30 grudnia 2013

vol. 336^ suszone morele pasują do mandarynek+Robbie Williams.


owsianka na budyniu toffi, z mandarynkami, morelami i bananem
Morele to nie jest coś, za co dałabym się pokroić, szczególnie w wersji suszonej... ale czego się nie robi raz na jakiś czas. Szaleństwo!:) 


Nowa Lidlowska zdobycz. Ciemna czekolada z żurawiną.... mmmm... lubię to!:)


Pamiętam, jak któregoś dnia usłyszałam w Zetce zapowiedź nowego albumu Robbiego Williamsa, szalenie mi się spodobała piosenka w tle, ale - jak to radiowy spot - była krótka i nie mogłam zapamiętać słów, żeby znaleźć ją jakoś w sieci. Aż tu pewnego spokojnego popołudnia usłyszałam ją w całości i.... przepadłam. 

***

W Sylwestrowy poranek zapraszam na sernikomakowiec z przepisu mojej babci.
Do jutra!:)


sobota, 28 grudnia 2013

vol. 335^ owsianka jabłkowa niesłodzona+słodki prezent!

owsianka z jabłkiem i pomarańczą na budyniu waniliowym

Zazwyczaj 'słodzę' czymś swoje śniadania. Mam tu na myśli miód, łyżeczkę domowego dżemu morelowego, truskawkowego czy konfitury z wiśni. Resztę słodyczy zapewnia mi banan♥ Tym razem postanowiłam zrobić sobie poranek bez niego. Popatrzyłam na niego z wyższością: sorry stary (dosłownie, stary; jest jeszcze sprzed świąt), ale dzisiaj zrobię bananowy detoks. 

Zatem prosta, w gruncie rzeczy kompletnie niesłodka owsianka. A dobra:)

***

Wychodzę sobie wczoraj z mieszkania, przekręcam klucz i słyszę... domofon. To na pewno u sąsiada! Ale biorąc pod uwagę, że na piętrze mam tylko jednego sąsiada, zapaliła mi się w głowie lampka: czy to aby nie mój domofon...? 

Weszłam do środka, biorę słuchawkę, listonosz, paczka, co....
PACZKA! MADZIA!:) 


Jesteś kochana Madziu! :) 
A ten spis treści do ciastek jest świetny^


Ktoś się częstuje? :))

wtorek, 24 grudnia 2013

vol. 332^^ wigilijny piernik kawowy+życzenia dla Was.



Korzystałam z przepisu na piernik mojej Cioci Lili, o którym już Wam pisałam, o ten tutaj:)
Niemniej była to nieco zmodyfikowana wersja. 

Składniki:

35 dag mąki
30 dag miodu
20 dag cukru do wypieków
6 jajek (oddzielnie żółtka i białka!)
4 łyżki jogurtu naturalnego
10 dag masła
¾ łyżeczki sody
mieszanka przyprawy do piernika (najlepsza jest Prymatu, chyba że robicie domową)
5 dużych łyżek kawy mielonej

Przygotowanie piernika bez zmian. Kawę wsypujemy na końcu, kiedy zmieszamy masę z ubitym białkiem. 


Lubicie smak opłatka? 
Pamiętam, że jako dziecko - jeszcze przedkomunijne dziecko! - wyobrażałam sobie, że to ten właśnie opłatek, ten niesamowicie ważny, a ja go tak mogę bezkarnie jeść w Wigilię. Zresztą, do dzisiaj to ja 'wyjadam' go w całości, swego czasu za życia mojego Królika Kilera - wyjadaliśmy go razem;d


Ponieważ mój Tata jest dzisiaj zajęty w pracy, a Mama na okoliczność tego dnia wzięła urlop i tkwi właśnie w kuchni - mam pewność, że nie żadne z nich nie zajrzy na mój blog i nie dowie się, jaka jest część prezentu dla nich. 


Kupowanie zegarka na prezent to jest dla mnie nie lada wyzwanie... szczególnie dla Mamy, która lubi proste wyraźne zegarki. Wprost przeciwnie do mnie, ponieważ ubóstwiam złote, srebrne, przepełnione cyrkoniami, chętnie z różowymi elementami. Tak, dokładnie takie jakie właśnie sobie wyobraziliście... 

Niemniej, udało mi się! :)


Dziękuję Wam za to, że mnie odwiedzacie! :)
A teraz czmyham do Maminej kuchni, gdzie będę gościem patrząc na jej poczynania znad filiżanki kawy...:>

poniedziałek, 23 grudnia 2013

vol. 331^ grillowana brukselka z marchewką+trudna historia piernika.


grillowana marchewka z brukselką, w czosnku, pieprzu i soli/ kotlety mielone w wersji tradycyjnej

O rety, jak ja uwielbiam takie dodatki do obiadów! :) Poza tym zapach lekko przypalanej marchewki jest naprawdę smaczny...^ Stosunkowo spokojne przygotowania do nadchodzących dni oznaczają przystrojenie mieszkania, pozawieszanie lampek tu i ówdzie, obwiązanie łańcuchami wszystkich prętów, belek i wieszaków, gdzie tylko można je zawiesić, rozstawienie świątecznych świeczników i zrobienie dużego zapasu słodkich mandarynek. 






No i oczywiście radia - obowiązkowego mieszkańca mojego domu i towarzysza codzienności!:) 

A także mojego czarnego porcelanowego kota, którego dostałam w dzieciństwie pod choinkę właśnie, kiedy przechodziłam etap 'Mamo, Tato, kupcie mi kota', co lepsze - utknęłam na tym etapie do dzisiaj... 

A historia piernika? To był wypiek pełen przeszkód, chociaż powód pozostał nieznany, najwidoczniej czasami człowiek powtarzając kolejny raz sprawdzony przepis musi się po prostu zapędzić w kozi róg. 

Najpierw wrzucenie całej kostki masła i zorientowanie się, że to zdecydowanie za dużo dopiero w chwili, gdy połączone z miodem i przyprawą przyjemnie bulgotało w garnku. 




przepiśnik mojej Mamy

A potem beztroskie wbijanie jajek do miski i po wyjęciu miksera dopadające olśnienie, że najpierw trzeba ubić białka. Ekwilibrystka stosowana tj. oddzielenie żółtek od białej w sposób manualny - jednak się udało!:) 

Połowa składników wylądowała bezpiecznie w zamrażarce, piernika z już gotowych składników nigdy nie jadłam, okaże się po świętach! Wtedy zapewne najdzie mnie kolejna ochota na to ciasto:)





Udanego poniedziałku - dla większości wolnego... :)


sobota, 21 grudnia 2013

vol. 330^ poszarlotkowy detoks mandarynkowy.

kasza jaglana gotowana z jabłkiem i mandarynkami
Tym razem obyło się bez szarlotkowego smaku. Co do pytań o przepis pod poprzednią notką - cóż, nie wiem co takiego zrobiłam, że jako żywo poczułam smak tego ciasta... Śniadania robię automatycznie, ostatnio coraz dłużej wszystko gotując, bo bardziej mi wtedy smakują. Na szczęście teraz mandarynki zdominowały smak jabłka:)


Gdyby ktoś kazał mi wybrać najbardziej ohydne orzechy, naprawdę miałabym ciężki orzech (sic!!!) do zgryzienia... ale włoskie zdecydowanie plasują się wysoko...


Z każdego blogu wyglądają święta, pytania o przygotowania, o ciasta, o wszystko.... dlatego u mnie nic takiego nie przeczytacie!:) Jest sobota, czas pójść na jakieś zakupy, odwiedzić bibliotekę, ugotować obiad, zaplanować sobie kolejne dni w takt Radia Zet i RMF Classic^ :)

PS. Chyba oszalałam, bo zaczęłam oglądać Pamiętniki Wampirów. Zaczęłam na pierwszym roku studiów, czyli... dżizas! pięć lat temu! - ale zaniechałam po pierwszym sezonie. Mam kupę do nadrobienia... ale to dobry serial: włączam i się wyłączam, do tego herbatka, pierniczek, czekoladka... relaks dla ciała i duszy :) 

czwartek, 19 grudnia 2013

vol. 329^ szarlotkowa jaglanka.

kasza jaglana gotowana z tartym jabłkiem i cynamonem/ banan
Nie wiem co ja zrobiłam, że smakowała jak nadzienie szarlotkowe. Bez przesady... robiłam już w swojej 'karierze' śniadaniowej owsianki z tartym jabłkiem, kasze z tartym jabłkiem - nigdy aż takiego efektu nie było. Po wzięciu pierwszej łyżki do ust byłam wstrząśnięta, że udało mi się odtworzyć smak szarlotki zupełnie niechcący i - chyba to wiecie! - całkowicie niezamierzenie! 

Pozostając w temacie okołoświątecznym. 
O ile daktyle pokochałam miłością szczerą i sama się sobie dziwię, jak mogłam tyle lat żyć bez ich słodkiego smaku, o tyle suszone figi stanowią dla mnie średnio oswojonego wroga.  

Leżą takie nierozpakowane, przypominając mi o tym, że się nie lubimy. A ja coraz bardziej zaczynam w to wątpić, bo może smaki faktycznie jakoś się zmieniają... na całe szczęście po szarlotkowym śniadaniu jednego jestem pewna - w dalszym ciągu nie cierpię szarlotki. 






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...