Nie doły, nie chandry, nie depresje (bardzo nadużywane słowo, czasami mam wrażenie, że ludzie, którzy go używają, nie znają jego znaczenia), ale spadki nastrojów. Kiedy bez - wydawać by się mogło - wyraźnego powodu, opadamy z sił, przełączamy się na opcję 'stand by', a nie 'log out'. Jakbyśmy się w pół kroku zatrzymali, bo albo się nie chce dalej iść, albo zdajemy sobie sprawę, że w sumie nikt nas nie goni, to chyba można na chwilę przystanąć.
Dopada Was coś takiego?
Niegroźne wyłączenie się na chwilkę.
Niechciej, nie mylić z lenistwem!
Nonszalancki nastrój w stylu 'a niech się dzieje co chce, byle obok mnie, zajmę się tym później'.
Bo mnie dopada. Dość cyklicznie, co pewien czas, niemal jak w zegarku. Nawet zastanawiałam się nad przyczyną, analizowałam, próbowałam znaleźć ten trudny do uchwycenia moment, kiedy organizm mówi 'poczekaj chwilę'. Nie znalazłam. Ale wydaje mi się to naturalne, chociaż jeszcze kilkanaście tygodni temu, a na pewno przed pewną rozmową z whiness, która mi wiele uświadomiła, stwierdziłabym, że szkoda na to czasu, że życie, że świat, że ludzie, że, że, że!
Fajnie jest zaakceptować wszystkie swoje nastroje, wszystkie humory, wszystkie emocje. Pogodzić się z tym, że są, że istnieją, że będą nam towarzyszyć do usr... śmierci i tylko od nas zależy, czy je polubimy, o ile są rzadkim gościem, czy będziemy przed nimi klękać, czy będziemy przerażeni na samą o nich myśl i tym sposobem, ze strachu - zepsujemy sobie każdy normalny dzień..
Swoją drogą, jak ja uwielbiam słowo 'normalny'.
Więc w ramach mojego małego 'stand by': miałam na przykład w planach upiec babeczki, ale mój 'niechciej' stwierdził, że to nie ma sensu. Że jedyne na co mam ochotę, to włączyć sobie Enigmę.... albo Stinga.
To może...
Yy....
Stinga.
Chociaż nie, może Enigmę... (mój spadek nastroju totalnie zaburza decyzyjność, na samą myśl o podjęciu dzisiaj decyzji mam ochotę oddać walkowerem cały ten dzień).
Niech będzie Enigma.
Ostatnie parę stron książki i kawa.
Tylko jaka.... zwykła czy waniliowa...
A co ja mam na obiad?
albo inaczej: czy ja w ogóle mam dzisiaj obiad?!?!
:)))